Czterystu pretendentów do Lampki Górniczej

… cztery, trzy, dwa, jeden – start! Sygnał do rozpoczęcia XXVIII Biegu o Lampkę Górniczą dali: wiceprezydent Konina Witold Nowak, szef odkrywki Jóźwin konińskiej kopalni Marcin Kaźmierczak oraz prezes Klubu Biegacza Aktywni Konin Ireneusz Niewiarowski. Stało się to dokładnie o 11 rano w niedzielę 24 listopada.

Dzień był pochmurny i dość zimny, ale pogoda nie zniechęciła biegaczy; stanęło ich na starcie aż czterystu, o wiele więcej niż w ubiegłym roku, kiedy o lampkę górniczą walczyło 220 osób. Skąd ten skok ilościowy? Atrakcją okazała się nowa trasa. Organizator imprezy, Klub Biegacza Aktywni Konin, postanowił wrócić do tradycji i zaproponował trasę prowadzącą przez centrum miasta. To okazało się strzałem w dziesiątkę. Już miesiąc przed biegiem sprzedano wszystkie pakiety startowe, a wciąż zgłaszali się chętni. Dlatego zarząd klubu honorowo przekazał swoje miejsca innym zawodnikom, rezygnując z udziału w biegu.

– Zawsze powtarzam, że jedyną silną tożsamością miasta jest tożsamość górnicza. Tak było, jest i pewnie przez wiele lat będzie. Dlatego każda forma aktywności, która ma w nazwie „górnicza”, przyciąga ludzi. Tydzień temu mieliśmy Regaty Barbórkowe, które w Polsce cieszą się dużym uznaniem. Tak samo bieg, skupia zawodników z miasta i okolic, a także dalszych regionów. Dodatkowa atrakcja to termin, zimowa aura – bieg w temperaturze poniżej 5 stopni to już wyzwanie dla wytrwałych. I tu tacy wytrwali staną na starcie. Cieszę się, że mogę dać sygnał do biegu i cieszę się, że bieg wraca do centrum miasta – powiedział wiceprezydent Konina Witold Nowak.

Zadowolenie z nowej trasy wyrażali także zawodnicy. – Cieszymy się, że w końcu pobiegniemy ulicami Konina, wielkie brawa dla Klubu Biegacza. Mam nadzieję, że to w przyszłych latach będzie kontynuowane – powiedział Robert Serafiński, pracownik kopalni Konin, wielokrotny uczestnik biegu. Podobne zdanie ma Roman Pietrzak ze Ślesina: Nowa trasa jest na pewno ciekawsza i sama organizacja też wygląda dużo lepiej. Biegałem na różnych trasach, ta jest całkiem przyjemna, w porównaniu do tej starej na pewno. A Stanisław Jarecki, startujący z nr 1, dawny członek zarządu kopalni, dodał: Trasa nowa zupełnie, ale sympatyczna. W przyszłych latach powinno się ją utrzymać, może trochę zmodyfikować, atestować i będzie wszystko OK.

Zwyciężył Piotr Frydrychowski, doświadczony zawodnik z Kleczewa, który wielokrotnie wygrywał nie tylko biegi lokalne. Aby pokonać 10 km potrzebował 31 minut i 58 sek. (czas ubiegłorocznego zwycięzcy to 32:33). Na drugim stopniu podium stanął reprezentant Konina Taras Kulai (32:27), a na trzecim Fabian Florek (32:39). Ta trójka prowadziła przez całą trasę, walcząc aż do emocjonującej końcówki.

Wśród pań najszybciej do mety dobiegła Michalina Walczak-Pecyna z Budzisławia (37:49), która pod koniec trasy wyprzedziła doświadczoną zawodniczkę, ubiegłoroczną zwyciężczynię, Izabelę Wierzchowską z Kalisza (38:02). Na trzecim miejscu bieg ukończyła Monika Wojciechowska z Koła (40:46). Warto zaznaczyć, że startowało blisko sto kobiet, czyli prawie jedna czwarta zawodników, a to bardzo dużo.

Mistrzem Polski Górników Węgla Brunatnego został Rafał Ślebioda (36:40), pracownik spółki PAK Górnictwo, sztygar zmianowy na odkrywce Jóźwin. Powiedział, że wrażenia ma pozytywne: Trasa jest odmieniona, nie tak monotonna, jak poprzednio, trzy okrążenia wykańczały psychicznie. Co do wyniku, zawsze jest minimalny niedosyt, że mogło być lepiej. W tym roku starty miałem bardzo okrojone, uczestniczyłem tylko w maratonie i półmaratonie w Poznaniu.

Drugie miejsce w mistrzostwach zajął Tomasz Rudnik (36:58) z kopalni Turów, który w przeszłości kilkakrotnie triumfował w górniczej klasyfikacji. Tak ocenił tegoroczną imprezę: Z wyniku jestem w miarę zadowolony, tym bardziej, że od ponad roku borykam się z kontuzją. Jeśli chodzi o trasę, powiem, że lekko nie było, troszeczkę pod górę, zmagaliśmy się z dość silnym wiatrem. Zająłem pechowe 13 miejsce, wśród górników drugie i to cieszy, bo powoli młodzież zaczyna deptać nam po piętach. To motywuje do dalszej pracy. Tradycyjnie pozdrawiam wszystkich górników ze wszystkich kopalń. Dziękuję moim chłopakom, że mnie wspierali. A dla najlepszego górnika – gratulacje.

Trzecie miejsce wywalczył Patryk Walczak (39:07), pracownik odkrywki Drzewce. W biegu startował po raz trzeci, ale na podium stanął po raz pierwszy. – Biegam przede wszystkim biegi ultra, po 100, 150 km. A dyszka to tak bardziej treningowo. Bieg ciężkawy, dużo nawrotów, trochę podbiegów, ale skończyłem w dobrym czasie. Liczyłem poniżej 40 minut, udało się. Mam w planie zimowy ultramaraton karkonoski na dystansie 50 km. Typowe przygotowanie do takich zawodów to trening pięć razy w tygodniu plus treningi wzmacniające prze półtora miesiąca. Moje trasy tygodniowe to około 100-120 km. Biegam w okolicy – Konin, Rudzica, Złota Góra, trochę na stadionie, gdzie się da – powiedział Patryk Walczak.

Gdyby prowadzono górniczą klasyfikację drużynową, wygrałaby ekipa z Turowa, reprezentanci tej kopalni zajęli drugie, piąte, szóste i siódme miejsce. – Pierwszy raz uczestniczę w tym biegu, jest bardzo przyjemnie, miła atmosfera, wszystko fajnie zorganizowane. Chętnie przyjadę w przyszłym roku – ocenił Jacek Duszyński. Inny kolega z Turowa, Piotr Rudnik dodał: Trasa jest ciekawsza, nie biega się w kółko, są lepsze widoczki na miasto. Bardzo fajna trasa, dobrze przygotowana. W tym roku kaszankę serwowaną po biegu zastąpiła zupka warzywna, trochę szkoda, bo to jednak impreza górnicza. Coraz mniej jest symboli górniczych, ale cieszymy się, że to trwa i niech trwa jak najdłużej.

Kopalnianym akcentem była obecność kierownika robót górniczych odkrywki Jóźwin inż. Marcina Kaźmierczaka, który w mundurze galowym wraz z wiceprezydentem wręczał nagrody. – Myślę, że uczestnicy są zadowoleni, to zresztą widać na ich twarzach. Pogoda sprzyjała, było pięknie. Mogę tylko podziękować w imieniu prezesa za zaproszenie i pogratulować zwycięzcom i wszystkim zawodnikom, którzy dobiegli do mety, bo to się naprawdę liczy. Nieważne są puchary, tylko sama chęć – powiedział inż. Kaźmierczak, który przyznał się, że idea biegania nie jest mu obca, bo kiedyś biegał po amatorsku. Może w przyszłym roku dołączy do uczestników?

W tym roku zawodnicy wystartowali na Alejach 1 Maja, a metę wyznaczono przy hali Rondo. To obiekt dość obszerny, by wygodnie wszystkich zmieścić. Janusz Lipiński, dyrektor MOSiR i komentator biegu, tak ocenił nową odsłonę imprezy: Pomysł był taki, żeby zmienić trasę, bo jest szansa na przyciągnięcie większej ilości zawodników i tak się stało. Pozostaje nam tylko ją jeszcze ulepszać i czekać, aż przekroczymy magiczne 500 osób. Tego życzę na następny rok.

Mimo niezbyt sprzyjającej pogody bieg obserwowało wielu mieszkańców: na ulicach, w oknach i na balkonach. Organizatorzy podziękowali koninianom za doping i wyrozumiałość.

Imprezę pomogli sfinansować sponsorzy, wśród nich PAK KWB Konin, nad jej bezpiecznym przebiegiem czuwały służby miejskie: policja, straż miejska, strażacy, pogotowie ratunkowe, a także uczniowie CKU i zespołu szkół im. M. Kopernika.

A co dalej? Prezes Klubu Biegacza Aktywni Konin Ireneusz Niewiarowski zapowiedział: Nowa trasa wzbudziła ogromne zainteresowanie, to był dobry pomysł. Mamy ogromne szanse na masowy bieg w Koninie. Myślę, że w przyszłym roku pakiet będzie szerszy, a za dwa lata na 30-lecie chcielibyśmy, żeby pobiegło tysiąc osób.

Fot. Piotr Ordan